1/
Zbyszko nie mógł jednak wyjechać natychmiast. Wolno było ówczesnemu rycerzowi
nie zważać na żadne przeszkody, ale nie wolno było złamać obyczaju rycerskiego,
który nakazywał, by zwycięzca w pojedynku spędził na miejscu walki cały dzień
aż do następnej północy, a to dla okazania, że został panem pobojowiska, jak i
dla okazania gotowości do nowej walki, gdyby ktokolwiek z krewnych lub
przyjaciół zwyciężonego chciał go ponownie do niej wyzwać. Obyczaj ten
zachowywały nawet całe wojska, tracąc nieraz korzyści, jakie by pośpiech po
zwycięstwie mógł przynieść. Zbyszko nie próbował nawet wyłamać się spod
nieubłaganego prawa i posiliwszy się nieco, a następnie przywdziawszy zbroję,
tkwił aż do północy na dziedzińcu zamkowym pod zasępionym niebem zimowym,
czekając na nieprzyjaciela, który znikąd przybyć nie mógł.
2/ Kamieni było dosyć i na drodze, i między mchami
leśnymi, wkrótce więc urosła nad Krzyżakiem kopiasta mogiła, a potem Hlawa
wyciął siekierą na pniu sosny krzyż, co uczynił nie dla Zygfryda, lecz aby złe
duchy nie zbierały się w tym miejscu, i wrócił do orszaku. Dusza w piekle, a ciało już w ziemi — rzekł do Jagienki. —
Możem teraz jechać.I ruszyli. Jednakże
Jagienka, przejeżdżając, udarła gałązkę sośniny i cisnęła ją na kamienie, a za
przykładem pani uczynili tak samo wszyscy inni, bo i to nakazywał także
obyczaj.
3/ Ów mniemając, że to pożegnanie, chwycił ją, objął i
przycisnął do piersi — lecz Danusia, zamiast przytulić się do niego i zarzucić
mu na szyję rączęta, zerwała co prędzej ze swych jasnych włosów, spod rucianego
wianka, białą zasłonę i owinęła w nią całkiem głowę Zbyszka, a jednocześnie
poczęła wołać z całej siły rozpłakanym dziecinnym głosem:
— Mój ci jest! mój ci jest!
4/
Jeśli zaś rycerz ślubował pannie, to nie stawał się przez to jej narzeczonym:
owszem, najczęściej ona brała innego męża, a on, o ile posiadał cnotę stałości,
nie przestawał jej być wprawdzie wiernym, ale żenił się z inną.
5/ Częstokroć ówcześni rycerze, wjeżdżając do
większych miast lub do zamków w odwiedziny do znakomitych osób, przywdziewali
na się pełny rynsztunek bojowy. Był wprawdzie zwyczaj zdejmować go zaraz po
przebyciu bram, do czego w zamkach wzywał sam gospodarz uświęconymi słowy:
„Zdejmcie zbroję, szlachetny panie, albowiem przybyliście do przyjaciół” —
niemniej jednak wjazd „wojenny” uważał się[275] za okazalszy i podnosił
znaczenie rycerza.
6/ Obaj pospieszyli do kropielnicy[1095] i obaj
zanurzywszy w nią ręce wyciągnęli je do dziewczyny. Lecz to samo uczynił
Zbyszko, ona zaś dotknęła jego palców, a następnie przeżegnała się i z nim
razem weszła do kościoła.
7/ Ujrzawszy je, Zbyszko wysunął się naprzód i
złożywszy przy ustach ręce, klęknął na oba kolana w postawie pełnej czci i
uwielbienia. Na ten widok szmer uczynił się w sali, gdyż zdziwił Mazurów
postępek Zbyszka, a nawet niektórych i zgorszył. „A wiera — mówili starsi —
pewnikiem nauczył się tego obyczaju od zamorskich jakowychś rycerzy, a może
zgoła[1323] od pogan, gdyż nie masz go nawet między Niemcami”. Młodzi wszelako
myśleli: „Nie dziwota, toć dziewce szyję powinien”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Możesz zapytać, możesz odpowiedzieć